Bajki to utwory najbliższe dziecku, można powiedzieć, że towarzyszą malcowi niemalże od pierwszych chwil życia. W utworach tych świat realny miesza się z fantastycznym i razem tworzą zrozumiałą rzeczywistość. Dziecko zapoznaje się w nich z różnymi sytuacjami mogącymi wzbudzać niepokój oraz co istotne znajduje w nich cudowne rozwiązanie problemów. Każdy z nas pamięta, jak nasze mamy, a często i babcie czytały nam piękne bajki, baśnie. Wiemy, że bajki niosą z sobą wiele korzyści dla naszych dzieci. Każda bajka wzbogaca doświadczenia, wyobraźnię dziecka, ukazuje inne wzorce myślenia, wspiera rozwój osobowości. W świecie bajek można spotkać przyjaciół, przeżyć wspaniałe przygody, a przede wszystkim pozbyć się lęku. Dzieciom trudno mówić o swoich problemach, lękach nie potrafią zwerbalizować swoich myśli, co utrudnia pokonanie problemu. Dzięki bajkom nasz maluszek może rozwiązać trudną emocjonalnie sytuację. Dziecko chętnie słucha bajki, w której odnajdzie kogoś, kto ma podobny problem, odczucia oraz pozna sposoby wyjścia z tak trudnej sytuacji. Bajki terapeutyczne, jak wskazuje Molicka pozwalają bez lęku spojrzeć na swoje problemy i uczą, jak pomagać sobie samemu w trudnych sytuacjach. Cudowny świat bajek pozwala odmienić zdarzenia, odczarować je poprzez powiązanie przyczyn z ich skutkami, czyli objawami lękowymi. Zdarzenia tajemnicze, mroczne i przerażające, ukazane przez pryzmat powodujących je czynników, znacznie tracą moc wzbudzania lęku. Poprzez bajki dziecko uczy się pozytywnego myślenia o sytuacjach lękotwórczych. Dziecko słysząc, że nie tylko ono ma podobne problemy, poczuje wielką ulgę, zrozumie, że nie jest osamotnione, że nie ma, czego się wstydzić. Bajki terapeutyczne w dużej mierze przynoszą również ulgę rodzicom, którzy wcześniej nie wiedzieli, jak rozmawiać ze swoim dzieckiem, które coś trapiło. Bajki terapeutyczne można podzielić na trojakiego rodzaju: relaksacyjna - przynosi uspokojenie, wyciszenie, a jej akcja toczy się w miejscu znanym, przyjaznym; psychoedukacyjna - wprowadza zmiany w zachowaniu dziecka, niweluje lęk odtwórczy i wytwórczy; psychoterapeutyczna- zaspokaja potrzeby, daje wsparcie przez zrozumienie, akceptację, daje wiedzę o sytuacji lękotwórczej, niweluje lęk odtwórczy i wytwórczy; Wszystkie bajki terapeutyczne mają stałe elementy: Główny temat – trudna sytuacja emocjonalna, wywołująca lęk, niepokój, strach ( lęk przed porzuceniem, ośmieszeniem, bólem, innością, śmiercią itp.). Główny bohater (najczęściej pod postacią jakiegoś zwierzaczka : kotka, pieska, misia, z którym maluch może się zidentyfikować) dzielnie pokonuje wszystkie trudności, dzięki innym postaciom bajkowym. Inne postacie, które pomagają zredukować lęk, rozwiązać problem, pomagają bohaterowi w osiągnięciu sukcesu. Tło bajki – akcja zawsze rozgrywa się w miejscach znanych dziecku (ciemny las, przedszkole, dom, itp.). Szczęśliwe zakończenie – czyli rozwiązanie trudnej sytuacji. Przykładowe bajki terapeutyczne: „Bajka o mróweczce” Mała mróweczka rozpoczęła naukę w klasie pierwszej. Od samego początku nie mogła sobie poradzić z zadaniami, jakie mają mrówki w szkole. Uczą się podnosić, a potem transportować różne rzeczy. Nauka jest ciężka, codziennie noszą na swoich grzbietach patyki, listeczki, gałązki, poziomki, jagody, a także uczą się, jak je pakować, by się nie zniszczyły. Mrówka była bardzo pracowita, bardzo chciała otrzymywać dobre oceny, ale co z tego – była bardzo malutka, taka tyciu, tyciusieńka i nie mogła udźwignąć tych wszystkich ciężarów. Inne silniejsze i większe dobrze sobie radziły, tylko ona zawsze zostawała w tyle. Mrówki przezywały ją, wyśmiewały się z niej. Bardzo się tym martwiła, chodziła zasmucona. Bała się lekcji i tego, że nie udźwignie zadanego ciężaru i dostanie znowu jedynkę. Najchętniej w ogóle nie chodziłaby do szkoły. Wstydziła się złych stopni i tego, że jest taka słaba. Koleżanki mrówki niechętnie się z nią bawiły, nawet nie chciały z nią siedzieć w jednej ławce. Mijały dni. Pewnego razu przyjechała do szkoły komisja, każda mrówka została zmierzona, zważona. Najdłużej badano małą mrówkę; członkowie komisji oglądali ją, kręcili głowami, potem długo się naradzali, aż w końcu orzekli, że niektóre mrówki są za małe i muszą chodzić do szkół dla liliputów. One przecież już niedużo urosną, a w starszych klasach dojdą nowe przedmioty i ciężary będą jeszcze większe. Mrówki te przecież będą robotnicami. Postanowiono, że mała przejdzie do specjalnej szkoły, gdzie też jest nauka, tylko ciężary troszkę mniejsze, takie, które bez trudu udźwignie. Ona idzie do szkoły specjalnej dla liliputów! – wyśmiewały się inne mrówki. No to co z tego? – spytała pani Mrówka, nauczycielka. Nie umiały odpowiedzieć, ale dalej się wyśmiewały, zwracając uwagę, czy pani nie słyszy. Pójdę do innej szkoły – zadecydowała mróweczka – bo tutaj, jak widzę, mnie nie lubią. Jak pomyślała, tak zrobiła. Nowa szkoła od razu jej się spodobała, była taka sama jak poprzednia, a jednak inna, ciężary do ćwiczeń były mniejsze, a i koledzy milsi. Już po kilku dniach mróweczka miała szóstki i piątki w dzienniczku. Znalazła tam przyjaciółki, takie same jak ona – małe mróweczki. Bardzo lubiła chodzić do tej szkoły, było jej tylko przykro, gdy spotykała kolegów z poprzedniej, którzy dalej się z niej śmiali, pokazywali palcami i przezywali. Pewnego dnia przez las szedł groźny wielkolud, wymachiwał kijem na wszystkie strony i niszczył wszystko, co było na jego drodze. Natknął się na mrowisko i kijem zaczął w nim wiercić dziury. Ziemia zadrżała, zaczęła walić się w mrowisku domy, szkoły, wszystkie mrówki patrzyły z przerażeniem, jak ich praca jest niszczona. Trzeba się było bronić, więc solidnie wszystkie razem zaatakowały intruza. Pogryziony, jak niepyszny uciekł, gdzie pieprz rośnie. Ucieszone mrówki wróciły do mrowiska. Okazało się po chwili, że wiele domów i ulic zostało zniszczonych, a także cenne przedmioty, między innymi malutka złota korona królowej. Lament wielki zapanował w mrowisku. Przecież królowa nie może rządzić bez korony! Rozpoczęły się poszukiwania. Korony jednak jak nie było, tak nie było. Wszystkie tunele, poza jednym, zostały sprawdzone. Do tego ostatniego nikt nie mógł wejść. Tunel wił się głęboko w ziemi, był bardzo wąski, ciemny, niebezpieczny. Mógł w każdej chwili się zawalić i pogrzebać na zawsze śmiałka. Nikt więc nie próbował tam wejść. Tylko mała mróweczka zdecydowała się na ten odważny krok. I po chwili już wąskim korytarzem schodziła niżej i niżej. Dookoła był mrok, czuła wilgotną ziemię. Wolno sprawdzała każdy odcinek drogi. Niczego poza ciemnością tam nie było. Jednak się nie zniechęcała, schodziła coraz głębiej. Zatrzymała się na chwilę, by otrzeć pot z czoła, i wtedy zobaczyła, że coś połyskuje. Pochyliła się. Zobaczyła koronę. Ucieszona wracała jak na skrzydłach. Wszyscy ją podziwiali. To przecież dzięki jej odwadze królowa mogła z powrotem rządzić mrowiskiem, mrówki chodzić do szkoły, a robotnice pracować. Jesteś niezwykle dzielna – powiedziała królowa, wręczając jej order odwagi. Gratulacjom, uściskom nie było końca. A ci, którzy się z niej kiedyś wyśmiewali, teraz wstydzili się tego okropnie. Bo nie jest ważne, czy jest się dużym, czy małym; czy nosi się duże, czy małe ciężary. A co jest ważne? „Bajka o pszczółce” Daleko stąd, daleko, w królestwie zwierzą, żyła pośród innych mała pszczółka.. Tym się jednak różniła od innych pszczółek, które latały po łąkach i spijały słodki nektar z kwiatów, że zapragnęła zrobić wielką karierę, występować w telewizji, być na pierwszych stronach gazet. Marzyła o wielkiej sławie. Pewnego dnia powiedziała do mamy: Zostanę modelką. Mama najpierw się zdziwiła, a potem zaczęła tłumaczyć córeczce: Ależ kochanie, modelki mają takie długie nogi, są bardzo wysokie, a ty jesteś malutką pszczółką. Pszczółka nie chciała tego słuchać i nie czekając, aż mama skończy, odleciała czym prędzej do szkoły modelek. Właśnie zaczynały się zajęcia. Sarenki i łanie biegały po wybiegu, przytupywały kopytkami, kręciły ogonkami, a nasza biedna pszczółka musiała uważać, by jej ktoś niechcący nie nadepnął. Na szczęście miała żądło i to ją uchroniło przed zadeptaniem. Nikt jednak nie zwracał na nią uwagi. Po kilku lekcjach sama stwierdziła, że to zajęcie nie dla niej. Zostanę piosenkarką, pomyślała, potrafię tak doskonale brzęczeć. Mamo – powiedziała – zmieniłam decyzję, zostanę piosenkarką. – Ależ ty nie potrafisz śpiewać! Nie znasz nut – mówiła zmartwiona mama – Umiem za to pięknie brzęczeć – odparła pszczółka, wzruszyła lekceważąco ramionami i nie słuchając dłużej mamy, odleciała do radia. Pięknie brzęczę – powiedziała wschodząc do studia. – Doskonale – oparł redaktor Słowik. – Właśnie dzisiaj mamy konkurs młodych talentów, stań w kolejce i tutaj, na tej kartce napisz swój repertuar. – Repertuar ... a co to takiego? – zdziwiła się. – Zapisz tutaj, o tu – pokazał pazurkiem – piosenki jakie zaśpiewasz. – Mmmhhhmmm – zamruczała niezadowolona pszczółka. I po chwili uzmysłowiła sobie, że nie zna żadnej piosenki, potrafi tylko brzęczeć. Słowiki wyśpiewały trele morele, skowronki nuciły smętne pieśni, nawet wróbelki dzióbkiem wystukiwały rytm i zawzięcie powtarzały słowa piosenek. Tutaj nie cenią prawdziwych talentów, pomyślała. Tylko się skompromituję, nie docenią mnie. Czym prędzej odleciała do ula. A może zostać aktorką, najlepiej filmową? – zastanawiała się. – Tak nadaję się do tego. Ale i tutaj okazało się, że liski, kreciki, a nawet niedźwiadki lepiej znają sztukę aktorską. Nasza pszczółeczka, nie potrafiła zadeklamować wiersza czy zatańczyć. Może zostać sportowcem? Zajączki biegają szybciej, koniki wyżej skaczą. Nie, do tego też się nie nadaję. Co ja nieszczęśliwa mam robić, jaki zawód wybrać? – głośno lamentowała. Przyleciały inne pszczółeczki, usiadły dookoła i spytały: - Dlaczego nie chcesz zbierać miodu? Masz taki piękny ryjek, na pewno będziesz w tym znakomita. Chodź z nami. Poleciały na piękną łączkę i po pracowitym dniu mała pszczółeczka zebrała garnek słodkiego nektaru. – Jesteś w tym naprawdę wspaniała – pochwaliła mama. – Bardzo się cieszę, że moja córeczka jest takim dobrym zbieraczem. Pszczółeczka spojrzała z dumą na garnek, pełen po brzegi i też się ucieszyła. Potem pomyślała: do tego właśnie się nadaje, to potrafię robić dobrze. Zadarła łebek do góry bardzo z siebie dumna i razem z innym poleciała do ula. „O chłopcu, który szukał…” Był las, stary i mądry, przytulny miękkimi mchami, tajemniczy ciemnymi zakątkami. Tu wszystkim było dobrze: beztroskim ptaszkom, rozbawionym wiewiórkom, ciekawskim myszkom. Pewnego dnia drzewa i zwierzęta zobaczyły małego chłopca. Nikt nie wiedział, skąd się wziął w lesie. Wyglądał, jakby wyrósł spod ziemi na podobieństwo kwiatów i traw. W jego dużych oczach odbił się cały świat. Las go przygarnął. Drzewa pokochały jego dłonie, a mchy małe stopy, ptaki uwielbiały siadywać na jego głowie i buszować we włosach. Chłopiec całymi dniami zajmował się udawaniem. Gdy zobaczył motyla, biegał wśród kwiatów i dziwił się, że nie wyrosły mu barwne skrzydła. Innym razem zapatrzył się w borowika, przykucnął w cieniu i co chwila sprawdzał, czy ma głowie piękny kapelusz. Tak minęło wiele dni. Las się postarzał, wszystko co było małe, stało się duże, a i chłopiec się zmienił. Już nie próbował stać się kimś innym. Pewnego razu usłyszał wołanie. Pobiegł w głąb lasu. Zapuszczał się coraz dalej i dalej, aż nagle znalazł się nad wzburzoną rzeką. Zbliżył się do jej brzegu. Na tafli wody ujrzał odbicie. Poznał w nim siebie. Chłopiec pokochał rzekę. Przychodził do niej codziennie. Pewnego razu zawołał: - Hej, rzeko! Nie pokazuj mi już małego chłopca. Już się napatrzyłem. Pokaż mi coś, czego dotąd nie widziałem. Rzeka zaszumiała: - mogę ci pokazać niebo z chmurami, słońce, przybrzeżne trawy. Pokazuję ci to, co sama widzę. Widzę chłopca radosnego, albo znudzonego, więc pokazuje go takim, jaki jest – w oczach ma las, w sercu nosi tylko siebie. Co byś chciał jeszcze zobaczyć? - Chcę zobaczyć coś, na co nie patrzysz; coś, czego nigdy nie widziałem w twoim odbiciu. - Więc nie pochylaj się nad moją tonią, bo zobaczysz tylko siebie. Musisz opuścić mnie i las, bo tu nie ma tego, czego szukasz. Pamiętaj, że trzeba najpierw wiedzieć, czego się szuka, a potem mocno pragnąć to znaleźć. Wtedy uda ci się zdobyć to, za czym tęsknisz. Chłopiec ruszył w drogę. Towarzyszyło mu uczucie pustki, dotąd nie znane. Rozstał się z lasem, zostawił ukochaną rzekę, a w niej swoje odbicie. Nie miał nic, do czego się przywiązał. W pamięci pozostały mu słowa rzeki i smucił się, że nie wie, czego szuka. Każdego ranka pytał dzień pytaniami: - Dzień dobry słońce, powiedz, czego mi brak? Mój wietrze, powiedz mi, w którą stronę się udać? Trawo zielona, za czym tęsknię? Nikt jednak nie chciał mu udzielić odpowiedzi. Dlatego stawał się coraz bardziej smutny, ale nie rezygnował z wędrówki. Gdy tak szedł, wyrósł przed nim ogromny głaz. Chłopiec pomyślał: „To jest coś, czego dotąd nie widziałem. Może po to szedłem, by spotkać tą wielkość i twardość?” Kiedy nastała noc i chłopiec spojrzał na kamień zatopiony w ciemności, po raz pierwszy w jego sercu zagościł strach. Bał się tej nieznanej siły. Jednak pragnienie odnalezienia końca swej podróży zwyciężyło strach. Uspokoił przelęknione serce i odezwał się głośno: - Czy ty jesteś tym, czego szukałem? Głaz odezwał się: - Czego chcesz ode mnie? Nie znam cię i nie mam ochoty cię poznać. Chłopiec nie dawał za wygraną: - Szukam czegoś dla siebie. Czy możesz być dla mnie? - Jestem sam dla siebie – odparł głaz. - A może zechcesz mnie pokochać, jak pokochała mnie rzeka? - Nie chcę nikogo kochać, nikim się nie zachwycę, o nikogo się nie zatroszczę. Rozumiem tylko siebie. - A ja pragnę kogoś, kto mnie pozna i zrozumie. Kogoś, dla kogo będę najważniejszy – krzyknął chłopiec. - Więc wiesz, czego szukasz. Nie szukasz ani mnie, ani lasu, ani rzeki. Odejdź stąd mały chłopcze, bo to nie koniec twej wędrówki. Głaz zamilkł. Chłopiec ucieszył się, że udało mu się głośno wypowiedzieć swoje pragnienia, i poczuł, jak bardzo chce to osiągnąć. Po policzkach stoczyły mu się wolno dwie duże łzy. Znowu szedł przed siebie, ale teraz już wiedział, co czeka na końcu drogi. Zobaczył piękną postać, która machała do niego ręką. Gdy do niej podbiegł, ogarnęła go ciepłem i radością. Spojrzał w oczy wpatrzone w siebie i znalazł miłość większą niż miłość rzeki, usłyszał głos przyjemniejszy od szumu zimnej toni. Ten głos zaprowadził go do kogoś, kto nieopodal czekał. Przypominał chłopcu samego siebie, lecz był silniejszy. Przygarnął go, a potem posadził sobie na kolanach. Malec poczuł się bezpieczniej niż w lesie. Wiedział już, że należy do tych dwojga ludzi, że ich kocha, a oni kochają jego. Do terapii z zastosowaniem bajek nie jest potrzebne wykształcenie psychologiczne, czy pedagogiczne, mogą po nie sięgać rodzice i opiekunowie – bo bajka działa sama w sobie. Bajki terapeutyczne to wyjątkowa technika, doskonały środek, wręcz recepta, aby pomóc w wszelkiego rodzaju trudnościach, na które dziecko napotyka – zwłaszcza w dzisiejszych czasach, w dobie komputerów i telewizji, kiedy książka często zostaje zapomniana. Bardzo ważne jest, aby czytając dziecku bajkę, dać mu czas na relaksację, przemyślenia, ponieważ tylko wtedy nasze działanie przyniesie pożądany rezultat. Pamiętajmy, aby czytać wolno, odpowiednio modulując głos. Nie złośćmy się jeśli dziecko będzie przerywało i zadawało wiele pytań. To znak, że bajka je zainteresowała. Po zakończeniu zapytajmy dziecko co lub kto podobało mu się najbardziej. Zachęćmy dziecko do narysowania głównych bohaterów, bądź sytuacji w jakich się znaleźli. Spróbujmy dowiedzieć się jak dziecko postąpiłoby w danej sytuacji. Jakie zachowania były dla niego zaskakujące, jakie wzbudziły radość bądź smutek. Bibliografia: 1. M.Molicka , Bajki terapeutyczne, Media Rodzina, Poznań 1999 2. D.Brett, Bajki, które leczą cz.1, Gdańsk 2003 3. D.Brett, Bajki, które leczą cz.2, Gdańsk 2003 4. Molicka, Bajkoterapia. O lękach dzieci i nowej metodzie terapii, Poznań 2002 5. E. Małkiewicz, Bajki relaksacyjno-terapeutyczne w pracy z dziećmi z problemami emocjonalnymi [w]: Wspomaganie rozwoju, (red.) B. Kaja , Bydgoszcz 1997 6. M.Rój, Charaktery XII.2002 przygotowała: Iwona Pańczyk - logopeda
Bajki terapeutyczne 16.04.2020
- Szczegóły